niedziela, 30 kwietnia 2017

27/2017 Wakacje na szkockim wybrzeżu

Summer at seaTytuł: A Summer at Sea
Autor: Katie Fforde
Strony: 368
Gwiazdki: 4/5 ☆
Data premiery: 28.03.2017



Książka przeczytana po angielsku. Otrzymałam ją ze strony netgalley.com w zamian za szczerą recenzję.
Przeczytano w ramach wyzwania czytelniczego: pora roku oraz w ramach wyzwania "Pod hasłem".

Wersja angielska poniżej | English version below ↓



Kiedy sięgałam po tę książkę chciałam przybliżyć sobie słoneczne wakacyjne dni, bo pogoda za oknem bardziej przypomina jesienną słotę niż wiosnę. Już nie mogę doczekać się cieplejszych dni i tylko czekam aż będę mogła schować wszystkie zimowe ciuchy na dno szafy i zapomiec o nich na kilka kolejnych miesięcy ;). Ale do rzeczy.

Emily to położna, która ma dość kłótni z lekarzami na temat bezpieczenstwa porodów domowych. Nie przynosi to takich efektów jakich oczekuje, więc kiedy pacjentka której pomaga zostaje zabrana do szpitala przez nalegającego męża, postanawia zrobić sobie wolne. Kiedy zastanawia się co zrobić z urlopem odzywa się do niej Rebecca z prośbą o pomoc na statku, na co Emily zgadza się bez większego zastanowienia, mając nadzieję że pomoże jej to zapomnieć o ostatnich wydarzeniach.
Brakowało mi opisów zajęć Emily na statku, miejscami miałam wrażenie, że pojechała do Szkocji spędzać czas z Alasdirem i jego córką, a nie pomóc Becce z prowadzeniem okrętowej kuchni. Jeśli już takie opisy się pojawiały to w znikomej ilości.
Druga kwestia do której mam zastrzeżenia to scena z urodzeniem łożyska. Nawet nie tyle sama scena, a bardziej rozmowa na temat tego co ludzie robią z łożyskiem po urodzeniu. Na prawdę nie musiałam tego wiedzieć. Mam wrażenie że autorka umieściła ten fragment tylko po to żeby dać Emily i Alasdirowi powód do rozmowy. Może wywoływać obrzydzenie, więc ostrzegam.
No i to przekonanie, że każda kobieta chce znaleźć sobie męża i założyć rodzinę. Owszem, większość z nas faktycznie tego chce, ale są też kobiety które nie widzą się w roli żony i matki. Odnoszę wrażenie, że autorka przelała swoją prywatną opinię na strony książki. Mogę się mylić, ale tak to wygląda z mojego punktu widzenia.
Ogolnie ksiazka bardzo mi się podobała, czytając ją nie trzeba było się wysilać żeby wyobrazić sobie opisywane wydarzenia. Obrazy wręcz same pojawiały się w mojej głowie. Czuję pewien niedosyt, bo chciałabym wiedzieć co dalej z Emily, Alasdairem i spółką. Z dugiej strony książka kończy się w takim momencie, że wszyscy są szczęśliwi a ich problemy schodzą na drugi plan.
Kiedy zastanawiam się za czym będę tęsknić najbardziej to stwierdzam że najbardziej będzie mi brakowało wysepki z wydrami :) Scena w której się pojawiają jest cudowna.
Książka idealnie nadaje się na wieczorny relaks przy herbatce (bądź kawie, jak kto lubi). Szczególnie biorąc pod uwagę pogodę w przeciągu kilku ostatnich dni.



Book cover and link to the bookstore will come soon.
Emily is a midwife advertising home births. She is in almost constant conflict with local GPs about the issue. After her lastest patient's husband insist on taking her to the hospital, Emily has enough and intends to take a break from work. When she wonders what she will actually do, she gets a phone call from her frien, Rebecca, asking about helping on Becca puffer. Whithout long thinking she agrees and soon finds herself in Scotland.
Considering the fact that Emily was working as a cook in the puffer, there is suprisingly small number of scenes describing what exactly was she doing. In fact I had the impression that Emily come to the Scotland to spend time with Alasdair and his daughter, not to help Becca.
Second thing I have some reservations about is scene with birthing placenta. Not so much the scene, as the talk about what people do with it. I could definitely do without it. It seems to me that the author wrote that just to give Emily and Alasdair something to talk about. To be honest it's gross and something to miss if squemish.
And the belief that every woman wants husband and kids. True, most of us does, but not all can see themselves as wifes and mothers. It looks like personal belief of the author seeped on the pages. I could be wrong about this, but that's my opinion.
Overall I liked the book and people described within. I didn't have to try hard to see images painted by Katie Fforde in the book, they were jumping in front of my eyes as I read. I'm little disappointed we didn't see what happens next to Emily & company, but the story ends in such way that all are happy and it looks like all of their problems and concerns just ebb away. Emily said it best: "I think whatever happens (...), it will all work out for the best. You, me, and Kate, we're a team, and we'll win, whatever happens."
I would like to see places described in the book (if they are real of course). It think the one I want to see the most is that little island with the otters.
"A Summer at Sea" is good position for an evening read with tea (or coffee), especially considering how crazy was the weather in last few days. I recommend it for everyone, whom summer can't come fast enough.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz